środa, 5 lutego 2014

Vegan Mac'n'Cheese

Jestem, żyję, nie zaginęłam. Z nowym rokiem trochę bardziej (a i tak może być jeszcze bardziej) zabrałam się za porządkowanie swojego życia. Poszukiwania siebie, poszukiwania pracy i plany bardziej przyziemne pochłaniają dużą część moich myśli, z rzadziej się zaczęłam tutaj pojawiać. Niestety stresy związane z powyższym blokują trochę moją część kreatywną, nie czułam abym zrobiła coś wartego pochwalenia się Wam na łamach tego bloga. Ale nie dam się, będę przedzierać się przez warstwy zwątpienia oraz niepewności i wyzwolę więcej kreatywności kulinarnej. 
Na pierwszy ogień pójdzie coś co z pewnością zajmuje pierwsze miejsce jeśli chodzi o hamerykańskie comfort food'y :) Czyli osławiony Mac'n'Cheese, makaron taplający się w sosie z sera cheddar i słodkiej śmietanki (już widzicie te kalorie??? ;)). W poszukiwaniach odpowiednika wegańskiego natknęłam się na wideo na youtube niejakiej Missglamorazzi, amerykańskiej vlogerki urodowej. A że akurat miałam nerkowce na stanie (i jeszcze działający blender, chlip chlip) zabrałam się do roboty.



VEGAN MAC'N'CHEESE

Skład:

 1,5 szklanki nerkowców (ja pomieszałam 1 szkl z 0,5 orzeszków ziemnych)*
1/4 szklanki płatków drożdżowych nieaktywnych*
łyżeczka musztardy*
3/4 łyżeczki pieprzu cayenne*
szczypta kurkumy*
3 łyżki soku z cytryny*
ząbek czosnku*
3/4 szklanki wody*
1,5 łyżeczki soli*

250 gr pieczarek
olej
ok. 3/4 opakowania brązowego makaronu
bułka tarta


Makaron  gotujemy. Pieczarki kroimy na cienkie plastry i je lekko przysmażamy. W tym czasie wszystkie produkty zaznaczone * (od nerkowców do soli) blendujemy na gładki sos. Kiedy już makaron będzie gotowy mieszamy go z pieczarkami i sosem. Można na tym kroku poprzestać ale ja stwierdziłam, że jeszcze zapiekę wg. oryginalnego przepisu. Mieszankę wyłożyłam do formy i posypałam wszystko bułką tartą. Zapiekankę wstawiłam na 30 min do 180 stopni C. I voilà!












Smacznego!

 

wtorek, 24 grudnia 2013

Ciasteczka podwójnie imbirowe

Czym pachną Wam Święta? Dla mnie oczywiście cynamonem i kiszoną kapustą ;) Nawet chcąc czy nie chcąc muszę wdychać opary przygotowań kapustowych sąsiadów w moim bloku (słaby system wentylacji ;]). Cynamon i przyprawy korzenne oczywiście są podstawą wypieków świątecznych ale w tym roku zamiast typowych pierniczków postanowiłam postawić na imbir, mniej oczywistą przyprawę.



CIASTECZKA PODWÓJNIE IMBIROWE

Skład:

 1,5 szklanki mąki zwykłej
1 szklanka mąki razowej (u mnie orkiszowa)
3/4 szklanki posiekanego drobno imbiru kandyzowanego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
0,5 łyżeczki soli
0,5 łyżeczki imbiru mielonego
1 szklanka +1/5 szklanki brązowego cukru
0,5 szklanki musu jabłkowego (może być po prostu zmiksowane jabłko lub mus jabłkowy, np. z Biedronki)
1/4 szklanki oleju 
1 łyżeczka startej skórki z cytryny (polecam niewoskowane eko cytryny z Lidla)
1 łyżka soku z cytryny
1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii


Suche składniki (mąka, proszek, soda, sól, imbir) mieszamy ze sobą i dodajemy posiekany imbir kandyzowany. W osobnej misce mieszamy szklankę cukru, mus, olej, skórkę i sok z cytryny, wanilię.
W misce z mąką robimy dziurkę w środku i wlewamy do niej wymieszane wcześniej mokre składniki. Wyrabiamy ciasto i wstawiamy je do lodówki na min.1 godzinę, ja wstawiłam na noc.
Ze schłodzonego ciasta odrywamy małe kawałki (1-2 łyżki) i formujemy kuleczki, które obtaczamy w pozostałym cukrze i kładziemy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w kilkucentymetrowych odstępach. Pieczemy w 175 C przez 15 minut. Gotowe ciasta najlepiej schłodzić na kratce. Z tej ilości mniej więcej 20-20 parę sztuk.








WESOŁYCH WEGAŃSKICH ŚWIĄT WSZYSTKIM!!!

 


sobota, 7 grudnia 2013

Zamówienie z iHerb + dekoracja DIY

Jestem, żyję, nie zaginęłam po prostu dopadła mnie 'depresja' jesienno-zimowa a z nią mocno zmniejszona kreatywność w kuchni, więc nie miałam się zbyt czym chwalić. A nawet jeśli coś ciekawego udało mi się (zwykle przez przypadek ;)) wyczarować zdjęcia musiałam robić telefonem i ich jakoś pozostawiała wieeeele do życzenia. Wiem, jestem blogerką mocno niekonsekwentną, ale cóż życie pozablogspotowe czasem i mnie dogania.
Dziś powracam z postem niekulinarnym ale około zdrowotno wegańskim, z małym akcentem urodowym. 
Poczyniłam znów małe zakupy na iHerb.com. Jeśli nie znacie tej strony bardzo wam polecam, jest to sklep w którym można kupić kosmetyki, suplementy, jedzenie, detergenty etc. Większość jest w klimatach zielono-organicznych, wszystkie produkty są świetnie oznaczone więc nie ma problemu ze znalezieniem wegańskich rzeczy. Wcześniej głównie zamawiałam u nich kosmetyki + suplement. Swego czasu nabyłam drogą kupna proszek z trawy pszenicznej (ich sekcja superfoods jest świetna!) bodajże tę klik, ale nie jestem 100% pewna. Na tej stronie znajdziemy wiele rzeczy, które albo są słabo dostępne w Polsce albo są droższe. Czasem opłaca się kupić właśnie z tej amerykańskiej strony bo przesyłka do Polski kosztuje tylko.... 4$! (wcześniej było 6$) a i czas przesyłki jest niezły - tym razem zakupy szły do mnie ok. 2 tygodni ale zdarza się i krócej.
Oto moje zakupy:




Tym razem postanowiłam na suplementy, bo moja witamina B-12 mi się skończyła a stwierdziłam, że opłaca mi się zamówić z iHerba właśnie a przy okazji chciałam powiększyć mój zapas witaminy D2, bo teraz jeszcze biorę witaminkę z Tempeh Service klik.


O tym jak ważna jest witamina B-12 w diecie wege możecie sobie poczytać na forum tutaj, albo np. tutaj. Tym razem moja witaminka B-12 przyszła do mnie w formie przepysznych rozpuszczalnych tabletek, ciekawa odmiana dla zwykłych pastylek dojelitowych. 




Taka forma powinna pomóc w zwiększeniu absorpcji tej witaminy bo niestety B-12 nie najlepiej się przyswaja w naszym organizmie stąd taka wysoka dawka. 
Z kolei D2 towarzyszy mi w miesiącach, gdy o wystawienie się na słońce i produkcję własnej D jest mało prawdopodobne. 
Oprócz tego coś dla ciała czyli zestaw pędzli cruelty-free Eco Tools do malowania mych pięknych oczu ;)


 I coś do ust:




Jeśli chcielibyście po raz pierwszy złożyć zamówienie (można płacić też kartą debetową) polecam kliknąć na kod po prawej stronie, albo przepisać kod ZUZ409 to wtedy otrzymacie zniżkę od pierwszego zamówienia do $10, więc warto. Po swoim pierwszym zamówieniu dostaniecie sami taki kod aby polecać dalej. Jeśli ktoś wykorzysta nasz kod dostaniemy możliwość obniżki od naszych następnych zakupów. Innymi słowy jak klikniecie na mój kod będzie mi miło, jeśli macie ochotę możecie skorzystać ze zniżek innych osób (wystarczy wygooglować), ale ja całym sercem wam polecam ten sklep jako dobry sposób na wegańskie zakupy :)
Niektóre rzeczy, które tam kupiłam i które spokojnie moge polecić:
~ przecudowna truskawkowa odżywka Madre Labs klik 
~ szampon z jojoba, który dla mnie pachniał jak marcepan (uwielbiam!) Nature's Gate klik 
~ glinka marokańska Now Foods klik 
~ migdałowe mydło kastylijskie klik 

A jako bonus dam wam fajny pomysł na wykorzystanie jakiejś fajnej butelki po winie, tudzież szampanie. 


Inspiracja oczywiście z Pinterest'a :) W butelce trzeba wywiercić, niestety specjalnym wiertłem do szkła i ostrożnie (!) wystarczająco duży otwór aby przez niego w butelce upchać świąteczne lampki. Najlepiej LED'owe, nie nagrzewają się tak jak zwykłe. Jeśli nie mamy możliwości wywiercenia samemu zawsze można, tak jak my, znaleźć miłego pana szklarza, który za drobną opłatą nam pomoże :)

sobota, 16 listopada 2013

Zastrzyk energii w szklance

Taki oto sok ostatnio u mnie króluje. Rano dodaje energii, przez dodatek cytryny i imbiru wpływa na odporność organizmu. Oprócz tego imbir jest polecany kobietom w ciąży gdyż łagodzi nudności, ma właściwości rozgrzewające i wzmaga krążenie krwi, czyli daje nam niezłego kopa energii :) O burakach i ich cudownych właściwościach pisałam tutaj.


ZASTRZYK ENERGII W SZKLANCE

Skład:

2 spore buraki
0,5 kilo marchewki
pół cytryny ze skórką (organicznej, jeśli nie to obieramy)
pół główki sałaty rzymskiej (zawsze musi być coś zielonego! :)
3 jabłka (tak jak cytryna, organiczne ze skórką, nieorganiczne bez)
kawałek imbiru wielkości pół kciuka (ja mam mały ;)


Warzywa myjemy, buraki obieramy - najlepiej w rękawiczkach :), kroimy wszystko i wyciskamy!
Potem rozkoszujemy się smakiem :)

 

 Smacznego!

niedziela, 10 listopada 2013

Orientalna pasta do chleba z marchewki i słonecznika

To chyba ostatnio najczęściej pojawiająca się pasta do chleba w mojej kuchni. Łączy słodkość marchewki z nutami orientalnych przypraw, czyli jedne z moich ulubionych połączeń. To jedna z tych bardziej wyrazistych smakowo opcji do chleba więc zdecydowanie dla fanów mocniejszych aromatów :) Ja do nich na pewno należę. I znów sposób na wykorzystanie wiórów z soku. 



ORIENTALNA PASTA Z MARCHEWKI I SŁONECZNIKA

Skład:

szklanka startej marchewki
duża cebula
pół szklanki słonecznika
pół łyżeczki kurkumy
pół łyżeczki garam masali
pół łyżeczki kolendry mielonej
szczypta chili
niecałe pół łyżeczki kuminu
sól
olej


Na 3-4 łyżkach rozgrzanego oleju podsmażamy przez minutę wszystkie przyprawy oprócz soli. Po tym czasie, kiedy już wydobędziemy mocniejsze aromaty, wrzucamy pokrojoną cebulę i czekamy aż się zeszkli. Kiedy cebula już będzie gotowa wrzucamy słonecznik i go chwilę podprażamy. Następnie wrzucamy marchewkę i zalewamy ją pół szklanki wody aby marchewka ugotowała się do miękkości (można dolać wody). Czekamy aż lekko ostygnie i blendujemy na gładką masę, ewentualnie dodajemy soli czy innych przypraw jeśli nam mało :)





Smacznego! 

wtorek, 5 listopada 2013

Buraczano-marchewkowe burgery z fasolą

No cóż ja poradzę na to, że lubię burgery? No nie poradzę i tyle :) Mam słabość do dań zawijanych a tortillę, pitę, przekładanych w bułkach, chlebkach i innych mącznych wytworach. Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie zrobić eksperymentu z wyrzuceniem glutenu na jakiś czas z diety, ale ta moja słabość jest jedną z rzeczy, która odkłada to na przyszłość :>  W poniższym przepisie miłość do burgerów połączyła się z miłością do buraków (klik). A przy okazji wykorzystałam pozostałości po soku, gdzie 1sze skrzypce grały buraki i marchewka (wiecie już, że bardzo nie lubię wyrzucać jedzenia :))



BURACZANO-MARCHEWKOWE BURGERY 
Z FASOLĄ

Skład:

szklanka startej marchewki
szklanka startych buraków
puszka czerwonej fasoli
3 łyżki razowej mąki pszennej
0,5 łyżeczki ostrej wędzonej papryki
0,5 łyżeczki kurkumy
łyżeczka mielonej kolendry
łyżeczka pieprzu ziołowego
sól 
pieprz




Marchew, buraki i fasolę zblendować na gładką masę, dodać mąkę. Jeśli będzie za zbite można dodać ciut wody. Do masy dodać przyprawy, uformować burgery. Ja swoje piekłam w 180 stopniach ok. 25-30 minut ale następnego odgrzewałam już na patelni i muszę wam powiedzieć, że takie są smaczniejsze, niestety ;] Te z piekarnika są bardzo delikatne i smak surowych warzyw jest dosyć mocny. 
 Tutaj akurat są z piekarnika i w wersji bardziej kotletowej bo z dodatkiem kaszy gryczanej i potrawki pomidorowej z zielonej soczewicy, ale następnego dnia już doszła do nich bułka. Hmm a tak na marginesie jaka jest różnica między kotletami i burgerami?? ;) 





Smacznego! 



 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Świąteczna nalewka

Oj dziś się alkoholowo zrobi i świątecznie, no bo w końcu już listopad i coraz bliżej Święta ;) Nie wiem jak Wy ale ja w tym roku postanowiłam dużo wcześniej zabrać się za prezenty, żeby nie było tego corocznego i ogólnego stresu przed-wigilijnego. Raczej preferuje trzymać się z daleka od centrów handlowych tydzień, dwa przed 24 grudnia. Znacie to, prawda? Ale też mam inny powód aby zająć się prezentami wcześniej, otóż staram się do prezentów podchodzić bardziej osobiście i w tym roku postanowiłam przynajmniej połowę jak nie więcej wykonać własnoręcznie. Jednym z nich będzie Bożonarodzeniowa/ Świąteczna nalewka, na którą natknęłam się parę lat temu na forum CinCin tutaj. Poczyniłam takową na Święta lat temu bodajże 3 i największą fanką stała się moja babcia :) Jest ona słodka, mocna i bardzo aromatyczna, taka 'babska' i idealna na zimowe wieczory (nie tylko na Święta). W tym roku nastawiłam podwójną porcję, a jako połowę alkoholu zamiast wódki/ spirytusu użyłam rumu i nie dodałam fig (nie miałam). Ufam, że wyjdzie tak samo dobra jak poprzednim razem, a chciałam Wam pokazać przepis abyście mieli czas ją nastawić na Święta :)




ŚWIĄTECZNA NALEWKA

Skład:

20 dkg daktyli
20 dkg suszonych śliwek
20 dkg suszonych moreli
10 dag suszonych żurawin
20 dkg rodzynek
20 dkg obranych orzechów włoskich (pół na pół z migdałami)
2-3 płatki kandyzowanego imbiru
2 pomarańcze
4-5 lasek cynamonu
ok. 6 goździków
10 dkg cukru 
0,5 l ciemnego rumu
0,7 wódki czystej
0,2 spirytusu
pół laski wanilii 


Pomarańcze myjemy i kroimy. Bakalie układamy warstwami z pomarańczami. Cukier tym razem rozpuściłam w malutkiej ilości wody na karmel, wlałam do słoika i to załam alkoholem. 




 


Przekleję wam  wskazówki zebrane z doświadczenia użytkowników ww. forum bo mi pomogły:

BAKALIE:
Nalewka mętna robi się od przekrojonych daktyli. Najlepiej wkładać je w całości.
Rodzynki też ją zamulają można dać ich mniej

Po mniej więcej połowie czasu "stania" nalewki, można wymienić plastry pomarańczy. Te pierwsze często brzydko wyglądają i psują cały efekt wizualny.

Można zastąpić część rodzynek dużymi suszonymi żurawinami.

CUKIER
NAJWAŻNIEJSZE - należy go rozmieszać z alkoholem i tym zalać owoce
Hazo w obawie, że cukier słabo będzie się rozpuszczał - najpierw wlała trochę rumu do garnka, wsypała cukier i leciutko podgrzała. Ale tylko leciutko, żeby nie uciekły procenty. Jak ta mieszanina ostygła, dolała resztę alkoholu. Cukier nie rozpuścił się całkowicie, ale te trochę prawdopodobnie rozpuściło się podczas stania (piszę prawdopodobnie, bo Hazo nie skomentowała faktu, po filtrowaniu)
Można zmieszać biały z brązowym.
Wg Bajaderki należy użyć o wiele mniej cukru - użyła go chyba o połowę mniej, a Jej nalewka i tak była słodka

ALKOHOL
Musi być go dużo więcej niż podane w przepisie (orientacyjne ilości poniżej).
Musi być co najmniej 50-cio procentowy (choć i 40% był w użyciu, niektórym to pasowało innym nie... - wszystko kwestia "gustu").

Sprawdzone połączenia alkoholowe:
- 1 l ciemnego rumu i dla wzmocnienia 200 ml spirytusu (na podwójną porcję)
- 850 ml rumu 37% i 150 ml spirytusu (na podwójną porcję)
- 1/2 l spirytusu rozcieńczonego do 50%

PRZYPRAWY
Cynamonu, (jeśli się lubi) można nie żałować. Hazo dawała dość duży cały kawałek.
Z goździkami należy uważać 4-5 sztuk wystarczy
Bajaderka do jednej dodała plasterki kandyzowanego imbiru i ta Jej najbardziej smakowała, była wyraźniejsza w smaku i troszkę ostrzejsza (mniej mdła) 


Smacznego!


http://durszlak.pl/akcje-kulinarne/nalewki-i-wina-domowe#