poniedziałek, 8 października 2012

Sojowy Strogonow

Strogonow to danie, które raczej nie kojarzy się z dietą bezmięsną, ale jak się okazuje w wersji sojowej jest wybitnie dobre :) Odkąd z rodziną zrezygnowaliśmy z mięsa to jedno zdań, które dość często trafiało na nasz stół. Co najbardziej w nim lubię to kwasek korniszonów,których zawsze daję dość sporo, ale wiadomo gustibus non disputandum est, więc możecie proporcje śmiało zmieniać!


 SOJOWY STROGONOW

Skład:

paczka kotletów sojowych suchych
5 średnich/ dużych korniszonów
2 marchewki
2 cebule
korzeń pietruszki
1/4 małego selera
2-3 łyżki koncentratu pomidorowego
3 listki laurowe
3 szklanki bulionu warzywnego
2-3 łyżki sosu sojowego
olej
pieprz

Kotlety sojowe zalać gorącym bulionem i poczekać aż będą miękkie. Gotowe kotlety wyjąć z bulionu, którego nie wylewamy! W międzyczasie w dużym garnku szklimy pokrojoną drobno cebulę, dodajemy pokrojone warzywa,listki laurowe. Wszystko zalewamy bulionem, jeśli płynu jest za mało możemy dolać trochę wody. Warzywa gotujemy do miękkości, w tym czasie kroimy a paski kotlety i korniszony (ja lubię w paski, ale równie dobrze można pokroić je w większą kostkę).
Do warzyw dodajemy koncentrat pomidorowy, tak aby sos nam zgęstniał. Dodajemy sos sojowy, pieprz, dorzucamy kotlety i korniszony pokrojone. Ja jeszcze czasem dodaję łyżkę, dwie octu z korniszonów aby dodać kwasku, ale to wersja opcjonalna.
Wszystko razem trzymamy 5-10 min na małym ogniu aby smaki się połączyły. 
I voilà! Gotowe.

Podajemy z ziemniakami, ryżem, kaszą, co komu w duszy gra. Tym razem u mnie była kasza jęczmienna.




Smacznego!

niedziela, 7 października 2012

Kotlety ziemniaczane /NIEWEGAŃSKIE/

Prawie miesiąc minął od ostatniego posta, strasznie długo wiem. Ale kto miał mieszkanie do remontu wie jakim koszmarem jest znalezienie ekipy (dobrej i taniej, z naciskiem na taniej ;) ). Ekipa jest, teraz czekam tydzień jeszcze aby kolejny koszmar (ale już z pozytywnym bardzo 'podszyciem') się zaczął, czyli remont. :-]
Czyli teraz jak mam czas gotować są to dość szybkie i proste dania takie jak to:


KOTLETY ZIEMNIACZANE

 Składniki:

 5-6 ziemniaków średnich
jajko
pęczek koperku
cebula
sól
pieprz
bułka tarta olej

Ziemniaki obieramy, kroimy i gotujemy w osolonej wodzie. W tym czasie cebulę siekamy drobno i smażymy aż uzyska lekko brązowy kolor. Ugotowane ziemniaki tłuczemy i zostawiamy do ostygnięcia. Kiedy purée będzie już chłodne/zimne dodajemy koperek posiekany, cebulę i przyprawy, na koniec dodajemy jajko. I tutaj następuje klasyczna czynność przy kotletach: z masy formujemy kotlety (jest bardzo plastyczna), obtaczamy w bułce tartej i smażymy na oleju.
Podajemy z dowolnymi dodatkami, ja lubię prostotę więc jadłam je z ogórkami kiszonymi.






Smacznego! 

środa, 12 września 2012

Sygnał z zaświatów i WEGE warsztaty :)

Żyję. Wiem, wiem, dawno nic nie pisałam ale ostatnio się dzieje i dzieje. Czasu na wykwintne i  mniej wykwintne gotowanie nie ma zbytnio, a jak jest to niestety nie udokumentowane.
Ale mogę się pochwalić, niedawno temu zostałam właścicielką mieszkania! Najpierw miesiąc jak nie dłużej szukania, potem okazja, którą trzeba było szybko chwycić, kwestie formalne a teraz remont.. 
Ale już sobie wymarzyłam i obmyśliłam moją nową piękną białą kuchnię, w której aż się będzie chciało piec i gotować a to wszystko uwieczniać na zdjęciach. 

Do tego momentu polecam wam BARDZO warsztaty wege w Gospodarstwie Agroturysycznym Wege 'U Marka' . A na blogu gospodarstwa wpis z ostatnich warsztatów. UWAGA! Po obejrzeniu może wystąpić wzmożona produkcja śliny w ustach ;-)


http://umarka.blogspot.com/2012/09/weekend-z-gotowaniem.html?spref=fb

czwartek, 26 lipca 2012

Rukolowe pesto is the besto! :) /NIEWEGAŃSKIE/

No to się nie popisuję moją obecnością ostatnio na łamach bloggera, postaram się poprawić aczkolwiek może niedługo nadejść okres kiedy pisanie nie będzie łatwe z braku czasu. Mam nadzieję szczerze powiedziawszy bo to by oznaczało, że wyszło coś bardzo fajnego :) Jaka żem tajemnicza, lol.
Uwielbiam rukolę, jem ją na chlebie, w sałatce, z makaronami, na pizzy itp. Niestety jak kupuję opakowanie często jest tak, że nie zdążę zjeść wszystkiego, szczególnie iż mój luby z zieleniną jest na bakier (ciężka sprawa mieszkając z dziewczyną niejedzącą mięsa ;] ). I kiedy już widzę, że nie zdążę jej zjeść robię sobie coś takiego:


 PESTO Z RUKOLI:

Skład:

pół opakowania umytej rukoli
2 łyżeczki słonecznika 
(można użyć orzeszków pinii, ale u mnie panuje wersja ekonomiczna)
3 łyżki oliwy z oliwek extra vergine
mały ząbek czosnku
łyżka parmezanu
sól
pieprz


I uwaga! Tutaj nastąpi chyba najbardziej skomplikowany przepis EVER! ;)
Wszystko wrzucamy do blendera i mielimy na gładką pastę. Doprawiamy. Voila! :))
Gotujemy makaron, odcedzamy i dodajemy pesto. Można posypać oczywiście świeżo startym parmezanem  (u mnie 24 miesięczny parmezan przywieziony przez znajomych prosto z Modeny - cud mieć takich znajomych :))







A na deser ostatni muffin ze śliwkami poczyniony z przepisu z Moje Wypieki. Jedyne co zmieniłam do dałam pół na pół mąki razowej i zwykłej pszennej. Normalnie kocham muffiny, pychota którą można przygotować w dosłownie 5 minut (+pieczenie).






Smacznego!


sobota, 14 lipca 2012

Wege agroturystyka :)

Wyjeżdżam na parę dni na wieś, do gospodarstwa agroturystycznego mojego ojca. Ostatni dom we wsi, potem las, maliny, jeżyny i grzyby :) No i kuchnia mojego taty! Niby post niekulinarny ale muszę wam nieskromnie powiedzieć, że ja lubię eksperymentować w kuchni, ale to co wymyśla on to jest dopiero bajka! I oczywiście wszystko 100% wegetariańskie ('rzuciliśmy' mięso całą rodziną jakieś 100 lat temu ;) ). 
Może lekka reklama, ale serio polecam, odbywają się tam często różnego rodzaju zewnętrzne warsztaty rozwoju ale również ojciec prowadzi warsztaty tai chi, kuchni wege czy nawet warsztaty ciszy. Możecie przeczytać więcej i pooglądać na stronie U Marka albo też podglądnąć blogowanie taty na blogspocie TU
A tymczasem mały smaczek zdjęciowy:
Na ostatnim zdjęciu winnica: tak, tak, docelowo będziemy tam kosztować pysznego wytrawnego, absolutnie ekologicznego, wina!!!




środa, 11 lipca 2012

Letnia sałatka z bobu, brokuła i kalarepy

Upały dają się we znaki dalej, no to dalej wymyślam sposoby jak to przetrwać bez długiego gotowania a jednocześnie dostarczać swemu podniebieniu odpowiednich doznań, nie wspominając oczywiście o odpowiednich wartościach odżywczych ;-)
Oprócz tego bób zawitał w me progi no i grzechem byłoby nie wykorzystanie go do czegoś. Z ręką na sercu muszę przyznać, że do tej pory bób spożywałam w jednej wersji, klasycznie gotowany, ale teraz mam zamiar się poprawić.


SAŁATKA Z BOBU, BROKUŁA I KALAREPY

Skład:

 jeden brokuł
szklanka bobu (może być więcej)
spora kalarepa
jedno średnie słodkawe jabłko
słonecznik
2 łyżki oleju z orzechów włoskich (można użyć innego, raczej nie oliwy, coś bardziej neutralnego w smaku)
łyżeczka oleju sezamowego (może być z sezamu prażonego)
sól
pieprz

Brokuła podzielić na małe różyczki i opłukać. Ugotować na parze. Ja nie posiadam żadnego specjalnego urządzenia do tego, do gotowania na parze wystarcza mi szeroki garnek i metalowe sitko/ durszlak, na którym kładę rzeczy to ugotowania :) Bób ugotować w lekko osolonej wodzie, ostudzić i obrać. Kalarepę i jabłko obrać i pokroić na kostkę.
Kiedy brokuł już ostygnie wymieszajmy wszystkie składniki razem, dodając słonecznik (można ewentualnie przyrumienić go wcześniej). Całość polewamy olejami i doprawiamy solą i pieprzem. Olej z orzecha włoskiego i sezamowy nadają sałatce bardzo fajny, delikatny orzechowy posmak. Ja mój olej sezamowy z prażonych ziaren sezamu kupuję w Marks & Spencer, gdzie jest chyba najtańszy z tych które widziałam w sklepach, w ogóle warto tam zaglądać ponieważ można upolować bardzo ciekawe rzeczy za naprawdę fajne ceny :)



Smacznego!



Akcja Chłodek!Organizator: WeganNerd


sobota, 7 lipca 2012

Gazpacho, czyli ideał na upał

Że panują wybitne upały pisać chyba nie muszę ;-) Czujemy to wszyscy aż za dobrze. I jak zwykle w takich temperaturach myśl o włączeniu piekarnika bądź kuchenki gazowej przyprawia nas o dreszcze. Na ratunek przychodzą nam Hiszpanie z jednym z ich najlepszych wynalazków obok sangrii i tinto de verano (czerwone wino + ichniejsza oranżada - gaseosa, bądź lepiej nawet fanta cytrynowa) jest gazpacho. Czyli pomidorowo-paprykowy chłodnik. Gasi pragnienie, zaspokaja głód i jest idealnie zimna, no ideał! 


GAZPACHO

Skład:

4 ładne, dojrzałe i aromatyczne (ważne!) pomidory  
pół papryki czerwonej
pół średniego ogórka szklarniowego
kromka chleba białego bez skórki
ząbek czosnku
2 łyżki octu winnego
3-4 łyżki dobrej oliwy z oliwej
sól
pieprz


Pomidory lekko nakrajamy na krzyż i zalewamy wrzątkiem, łatwiej nam będzie potem zdjąć skórkę. Paprykę i ogórka obieramy. Kromkę chleba rozdrabniamy i w miseczce zalewamy oliwą i dodajemy wyciśnięty czosnek. Pomidory kroimy pozbawiając ich białych części od szypułek. Siekamy również paprykę i ogórka. Warzywa i chleb wrzucamy do blendera lub, jak ja blendujemy w garnku. Na końcu doprawiamy octem, solą i pieprzem, ewentualnie jeszcze oliwą. Wstawiamy do lodówki na 2h, a jeśli jesteśmy niecierpliwi wlewamy gazpacho do szklanki i wrzucamy kilka kostek lodu :)




Smacznego! 

Akcja Chłodek!Organizator: WeganNerd

środa, 4 lipca 2012

"Spolszczony" tabbouleh

Coś ostatnio przy okazji mojego małego kulinarnego projektu denko natchnęło na lekko słowiańskie modyfikacje przepisów. Upały panują na zmianę ze zjawiskowymi burzami i nie chce mi się zbyt gotować wykwintnych 5 daniowych obiadów, szczególnie iż przy dwóch palnikach nie byłoby to zbyt łatwe ;-) Dziś znów temperatura sięga 30 stopni a mięta za oknem aż się prosi o zerwanie no to na obiado-lunch poszła libańska sałatka tabbouleh. Prosta, szybka i niesamowicie odświeżająca! Oryginalnie podstawą jest kasza kuskus tudzież bulgur, ale ja podmieniłam ją na drobną kaszę jęczmienną.


JĘCZMIENNE TABBOULEH

Skład:

szklanka drobnej kaszy jęczmiennej
2 pomidory średnie
pęczek pietruszki
 2-3 łyżki posiekanej mięty
4 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki soku z cytryny
sól 
pieprz

ew. posiekana dymka (ale ja fanką nie jestem)
ew. ząbek czosnku 


Kaszę gotujemy na sypko w 1,5 szklanki wody. Czekamy aż wystygnie. Pomidory kroimy na kostkę, pietruszkę siekamy grubo. Mieszamy kaszę, pomidory, pietruszkę i miętę (ew. dymkę). Dodajemy oliwę i sok z cytryny, doprawiamy solą i pieprzem.
Proporcje oliwy i soku można modyfikować według uznania. Jeśli nie wybieramy się na żadne oficjalne spotkania można dodać wyciśnięty ząbek czosnku ;)





Smacznego!

poniedziałek, 2 lipca 2012

España campeoooon!!!

Dziś niekulinarnie ale futbolowo :)
Moja ukochana La Roja zdobyła znów tytuł Mistrza Europy co mnie cieszy niezmiernie. Oglądałam wczoraj mecz w warszawskiej strefie kibica w deszczu i przy 'akompaniamencie' błyskawic, ale nic nie mogło mnie powstrzymać ;) No i miałam na sobie moją szczęśliwą spódnicę, która towarzyszyła mi przy poprzednich Mistrzostwach Europy i Świata, gdzie jak wiecie, Hiszpanie też skopali tyłki innym drużynom ;)))


piątek, 29 czerwca 2012

Manna cotta /NIEWEGAŃSKA/

Ostatnio naszła mnie chęć okrutna na coś słodkiego, ale jako że ostatnio staram się unikać rzeczy przetworzonych czy przesłodzonych/przesolonych poszukałam inspiracji w szafkach kuchennych. Szczególnie, że prowadzę swoisty kulinarny projekt 'denko'. Dla osób nie zaglądających do blogów kosmetycznych jest to akcja wykańczania zapomnianych/ niechcianych/zalegających kosmetyków przed zakupem nowych. U mnie w sumie ten projekt działa na dwóch polach: kosmetycznym i jedzeniowym. I tak zajrzałam do mej szafy wypełnionej kaszami i tak sobie myślę: "czegóż tu ja dawno nie używałam?.  Patrzę i Eureka! Manna!
No to popełniłam coś takiego:



MANNA COTTA ;)

 Skład:
 [wszystkie składniki są na 1 porcję, więc odpowiednio zwiększamy na więcej]

szklanka mleka 
(idealnie roślinnego, ale niestety nie miałam więc poszło krowie 3,2%)
3,5 łyżki kaszy manny błyskawicznej
łyżka cukru brązowego
pół łyżeczki esencji waniliowej
mus owocowy (u mnie jagody+truskawki)

Doprowadzamy mleko do wrzenia, dodajemy cukier i esencję, wsypujemy kaszę. Ciągle mieszając zmniejszamy ognień i gotujemy kaszę do konsystencji gęstego budyniu. Zdejmujemy z ognia i pozwalamy aby lekko się ostudziło. Jeszcze lekko ciepłą masę wlewamy do wcześniej przelaną zimną wodą filiżanki. Wstawiamy do lodówki. Po dosłownie 5-10 minutach już możemy wyjmować. Wstrząsamy lekko filiżanką aby się kasza oddzieliła się od ścianek. Przewracamy do góry nogami i wyjmujemy na talerzyk. Dekorujemy musem owocowym. 




Smacznego!

środa, 27 czerwca 2012

Warzywa po bengalsku i mocno owocowy deser

Kolejne danie z serii "Indie style" ;) Proste, szybkie i można kombinować z warzywami. Ja tutaj zrobiłam wersję podstawową, bo po prostu nie miałam innych warzyw na stanie, ale możecie dodać kalafiora, brokuły, cukinie, bakłażana itp itd. Lista jest dość długa.


WARZYWA PO BENGALSKU z MŁODYMI ZIEMNIAKAMI:

Skład:

2 duże marchewki
1 duża pietruszka
1/2 małego selera
cebula
puszka groszku zielonego
puszka pomidorów
5-6 małych młodych ziemniaków

po pół łyżeczki:
asafetydy
kuminu
garam masali
imbiru mielonego (można dać świeży)
rozkruszonych ostrych papryczek (i znów, mogą być świeże)
gorczycy

olej
woda
sól
pieprz

Ziemniaki wyszorować i każdego pokroić na 4 części. Ja młodych ziemniaków nie obieram, ale jeśli wam przeszkadza skórka to możecie to zrobić. Marchewkę, pietruszkę i selera obieramy i kroimy na kostkę. 
Na patelni rozgrzewamy olej, dodajemy asafetydę, czekamy aż się przyrumieni i dodajemy wtedy pozostałe  przyprawy przysmażamy maksymalnie minutę. Dodajemy cebulę pokrojoną w kostkę. Po chwili dodajemy warzywa, trochę wody i przykrywamy. Po 10 minutach duszenia dodajemy puszkę pomidorów, znów przykrywamy. W tym momencie jeśli dodajemy warzywa takie jak brokuły, kalafior, cukinię czy fasolkę szparagową wrzucamy ja na patelnię. Czekamy aż wszystkie warzywa zmiękną, ale nie czekamy aż się rozpadną. Doprawiamy solą i pieprzem. Na koniec, tuż przed podaniem dodajemy odsączony groszek.
Ja podałam to w brązowym ryżem.



A późniejszym popołudniem przyszedł czas na deser/ kolację. No tutaj nie będę się wygłupiać z przepisem bo to banalna sprawa;)
Zmiksowałam truskawki z jagodami do tego dodałam mango pokrojone w kostkę, kilka migdałów i suszonej żurawiny. Mmmmm pychota! Nie musiałam dodawać żadnego cukru bo truskawki i żurawina były niesamowicie słodkie.


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Kotlety buraczane z odzysku ;-) /NIEWEGAŃSKIE/

Ahoj tam wszystkim tutaj zaglądającym!!
Wiem, że nie pojawiam się za często ale kiedy trwa Euro to przepadam :) Jestem absolutną maniaczką futbolu szczególnie w wydaniu turniejowym (jakoś mniej ligowym, no chyba że mowa o Primera División :) ) a już kiedy grają moi ukochani Hiszpanie z la Furia Roja to wszelkie kulinarne eksperymenty schodzą na dalszy bok.


Nawet w sobotę po meczu wróciłam ok 3 w nocy do domu i dlatego rano w niedzielę robiąc na szybko muffiny rabarbarowe (pyyycha) nie zrobiłam im zdjęcia a wszystko zostało spałaszowane na obiedzie u rodziców lubego ;-)
No to wrzucam lekko zmodyfikowany przepis kotletów jakie wyczarowałam z resztek pasztetu buraczano - pietruszkowego jaki odmroziłam ostatnio.
A przepis na pasztet znajdziecie TU


KOTLETY BURACZANO - PIETRUSZKOWE

Skład:

1 burak
2 małe pietruszki
jajko
bułka tarta
pół cebuli
sól
pieprz

Buraka i pietruszkę należy zetrzeć na małych oczkach tarki albo (dla leni takich jak ja) zmiksować je w blenderze, aby zostały jeszcze małe fragmenty. Masę przełożyć do garnka zalać łyżką wody i poddusić aby warzywa zmiękły. Na patelni obok podsmażyć drobno pokrojoną cebulkę na złoto.
Kiedy masa buraczana lekko przestygnie dodajemy do niej cebulę, doprawiamy sola i pieprzem. Wbijamy jajko, mieszamy i całość uzupełniamy bułką tartą aby powstała nam dająca zlepić się masa. Najlepiej najpierw spróbować dodawać jej oszczędnie i trochę poformować kotlety w dłoni tak jak np. kotlety kapuściano-soczewicowe . Kotlety obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanej patelni.




A ja jeszcze raz przypominam o akcji Siempre i fundacji Agapeanimali. Moja paczka już dziś poszła mam nadzieję, iż kosmetyki wysłane się przydadzą!


wtorek, 19 czerwca 2012

Pomóż kociakom oddając kosmetyki!!

To do wszystkich dziewczyn, które tak jak ja mają małą kontrolę nad ilością kosmetyków pojawiających się w łazienkowej szafce ;-) Siempre la belleza, którą pewnie kojarzycie już z rozdania jakie tu promowała jest pomysłodawczynią akcji, gdzie wysyłamy niechciane kosmetyki (mogą być nawet trochę zużyte) a te wędrują na aukcje allegro, które zasilą konto fundacji Agapeanimali i pójdą na utrzymanie i opiekę nad kociakami. Idealnie!! Mój projekt denko się przedłuża wybitnie, bo ciężko mi się zużywa kosmetyki, których po prostu nie lubię.


Co można wysyłać?
1. Kosmetyki. W dobrym stanie, niezniszczone, nieprzeterminowane, nie całkowicie zużyte. Pełna dowolność, kolorówka, pielęgnacja, perfumy, co tylko macie i chcecie oddać. Nie muszą być to produkty nowe i nieużywane!
2. Biżuteria. Nie, nie złota :D Również nie zniszczona, w dobrym stanie. Ważne aby była ładna, by ktoś był zainteresowany kupnem.
3. Rękodzieło. Pojawiły się głosy, że chciałybyście przekazać dla fundacji coś, co wykonałyście własnoręcznie - czy to biżuteria, czy akcesoria, czy cokolwiek innego, co ktoś chciałby kupić.
4. Akcesoria, dodatki, bajery.
5. Inne rzeczy, które Waszym zdaniem się nadają.

Szczegóły na blogu Bellezy TUTAJ


piątek, 15 czerwca 2012

Zdrowe śniadanie, czyli alternatywa dla owsianki /NIEWEGAŃSKIE/

Niecały miesiąc temu zaczęłam (w końcu!) regularnie ćwiczyć z płytą Ewy Chodakowskiej z Shape'a. Ewa jest niesamowicie naładowaną pozytywną energią kobietą a do tego jej ćwiczenia są stworzone jakby akurat dla mnie ;) Z całym sercem polecam wejść na jej stronę na FB, gdzie codziennie wrzuca motywacje dla fanów.
Przy okazji jeszcze bardziej zaczęłam zwracać uwagę na to co jem. Aczkolwiek na śniadania nie narzekam bo namiętnie wcinam owsiankę rano: po pierwsze jest to wybitnie zdrowe, po drugie szybkie - zalewam kilka łyżek płatków owsianych górskich i po łyżce różnych otrąb, potem dodaje suszone i świeże owoce. No ale zaczęłam szukać pożywnej alternatywy coby mi się owsianeczka nie znudziła za szybko. Na blogu jednej z dziewczyn piszącej o ćwiczeniach (tak, tak, niezła ostatnio się ze mnie fitnesso-maniaczka zrobiła :P) wpadłam na coś takiego:
Z góry przepraszam za brak źródła, ale nie zanotowałam strony i przy tylu obserwowanych blogach mi to umknęło.


OWSIANY PLACEK 

Skład (na jedną porcję):

3 czubate łyżki płatków owsianych górskich
po łyżeczce 2 rodzajów otrąb
pół banana
3 daktyle suszone
łyżeczka żurawiny suszonej
jajko

Jako wbijamy do miseczki i roztrzepujemy widelcem. Dodajemy płatki i otręby (ja zwykle robię to przed prysznicem, aby płatki zdołały napęcznieć w jajku, ale nie jest to konieczne), pokrojonego banana, daktyle i żurawinę. Mieszamy wszystko. Można dodać ciut cynamonu, cukier nie jest absolutnie konieczny, gdyż banan i suszone owoce dają plackowi wystarczająco dużo słodyczy.
Wszystko dajemy na patelnię beztłuszczową, formujemy placek i smażymy do brązu, po czym przewracamy na drugą stronę. Gotowy placek najlepiej podać ze świeżymi owocami, u mnie oczywiście teraz królują truskawki :)





Smacznego!

czwartek, 14 czerwca 2012

Curry z cukini i szpinaku

Curry (danie, ale w sumie też i przyprawy [i pasty ;)]) to jest to co mogę jeść w sumie w kółko. Kombinacji jest niezliczona ilość, a wbrew pozorom jest to danie wybitnie proste i szybkie. Cały sekret leży w aromatycznych przyprawach.


CURRY Z CUKINII I SZPINAKU

Skład:

jedna średnia cukinia
opakowanie szpinaku baby (ostatnio w Biedronce jest promocja :))
puszka pomidorów
szczypta soli
łyżeczka gorczycy
pół łyżeczki kuminu
pół łyżeczki garam masala
pół łyżeczki kolendry suszonej
pół łyżeczki tandori masala
ćwierć łyżeczki asafetydy* (asofetidy)
olej


Na patelni/woku rozgrzewamy dwie łyżki oleju i kiedy się rozgrzeje dodajemy asafetydę. Przysmażamy ją aż nabierze lekko brązowego koloru, dodajemy resztę przypraw i gorczycę. Przysmażamy niecałą minutę, dodajemy pokrojoną w kostkę cukinię. Podduszamy lekko w przyprawach i dodajemy pomidory. Patelnię przykrywamy i czekamy aż wszystko zmięknie (ok 10-15 minut). Pod koniec dodajemy umyty szpinak. Nie kroimy go, gdyż szybko redukuje swój rozmiar. Czekamy jeszcze kilka minut i podajemy najlepiej z ryżem, ja akurat lubię moje curry z kaszą jaglaną (najlepsza kasza na świecie!).



* A cóż to takiego ta asafetyda? To jest jedna z najbardziej niezbędnych przypraw w kuchni Indii. Często zastępuje czosnek i cebulę, co jest dość zrozumiałe kiedy poczujemy specyficzny aromat po otwarciu pojemnika ;) Nie bez powodu w języku polskim nazywana jest też smrodziencem lub, uwaga, czarcim łajnem :) Ale nie zrażajcie się, ważne w jej użyciu jest przysmażenie jej lekko na oleju bądź maśle ghee, wtedy aromat zmienia się znacznie. Tylko uwaga, nie można jej przypalić bo danie stanie się gorzkie. Warto dodać ją do dań z warzywami strączkowymi, gdyż eliminuje ich nieprzyjemne żołądkowe właściwości. Jeśli nie chcemy dodawać asafetydy możemy spokojnie dodać cebulę i/ lub czosnek.


Smacznego!


wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdanie u siempre :)

Uwaga, uwaga!
Jak pewnie zdążyliście się przekonać obok namiętnego gotowania pasjonuję się naturalnymi (głównie) kosmetykami. Może kiedyś jak się dokształcę odpowiednio założę bloga o takiej tematyce. Ale tymczasem polecam rozdanie u Siempre la belleza, którą czytuję namiętnie. Naturalnie a jak. 
Można zyskać bony w sklepie kalina-sklep.pl, gdzie mają przecudne naturalne kosmetyki rosyjskie. Gdybym nie wyczerpała ostatnio mojego limitu na kosmetyki naturalne (podczas pobytu w Pradze zakupiłam trochę produktów kosmetycznych wegańskich Alverde - polecam!) to od razu bym się rzuciła na parę rzeczy :) A tak próbuję mojego szczęścia.

http://siempre-la-belleza.blogspot.com/2012/06/konkurs-wygraj-bon-na-naturalne.html

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Muffinowo mi! /NIEWEGAŃSKIE/

Hej ho!

Jestem, żyję, nie znikłam :) Coś tam gotuję, ale nie miałam szczerze powiedziawszy jakiejś wybitnej weny i nie popełniłam nic co zasługiwałoby (moim zdaniem) na pochwalenie się na łamach bloga. Pisałam o pasztecie, ale niestety muszę go jeszcze dopracować, bo mimo pięknych kolorów (pasztet z buraków) to jednak ciut za wilgotny jak dla mnie. Jak zrobię jeszcze raz pokombinuję i dam znać.

Ten weekend mimo pogody był wysoce aktywny. Na pierwszy rzut w sobotę poszedł pikniko-grill, który tak naprawdę był 'parapetówką' ziemi zakupionej przez znajomych. Jako niejedząca mięsa zawsze na grillach mam problem, zrobiłam sałatkę a la caprese (tylko do tego dodałam makaron co by trochę bardziej syciło) i muffiny wytrawne z oliwkami i parmezanem.
W niedzielę zaś wybrałam się na obiad proszony do rodziców lubego, no to nie wypadało pójść z gołymi rękoma, nie? ;) Będąc w klimatach muffinowych postawiłam tym razem na słodką ich wersję z jabłkami. No i nie da się ukryć w wyborze pomógł fakt, że muffiny są niezwykle proste i szybkie do wykonania :) 

MUFFINY Z OLIWKAMI I PARMEZANEM:

Skład:
w przepisie 375g mąki pszennej, ale ja pomieszałam mniej więcej 200 g .pszennej + 175g razowej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
130g oliwek czarnych posiekanych
3-4 łyżki startego sera parmezan (u mnie prosto w Włoch:))
250ml mleka
125g masła (mi zabrakło i dodałam do masła oliwę z oliwek)
2 jajka
łyżka posiekanych świeżych ziół jak np. szałwia, rozmaryn


W misce mieszamy sucha składniki: mąkę, proszek, sól. Dodajemy parmezan, oliwki i zioła.
W osobnym naczyniu mieszamy jaja z mlekiem, potem dodajemy roztopione masło (bądź jak u mnie masło + oliwę). I to wlewamy do suchych składników. Całość mieszamy niedbale, muszą pozostać grudki! Wszystko wlewamy do formy do muffinów napełniając ją mniej więcej do 3/4 wysokości. Pieczemy w 200 stopniach ok 20 min.





MUFFINY JABŁKOWE

Skład:

130g mąki pszennej
160g mąki razowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli
1 łyżeczka cynamonu
2/3 łyżki zmielonych goździków (można zmniejszyć, ale ja uwielbiam połączenie jabłko-goździk)
1/2 łyżeczki imbiru
szczypta kardamonu
szczypta gałki muszkatołowej
100g miękkiego masła
2/3 szklanki brązowego cukru (może być biały)
2 jajka
łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 szklanki mleka
2 jabłka obrane i pokrojone drobno
łyżeczka esencji waniliowej (własnej roboty :))

Mieszamy suche składniki: mąki, proszek, sodę i przyprawy. Masło ucieramy z cukrem, dodajemy po jednym jajku. Na końcu dodajemy łyżkę mąki ziemniaczanej i esencję waniliową. Do suchych składników dodajemy masę i mleko. Na końcu dodajemy jabłka i znów mają być grudki!
Masę do muffinów wykładamy papilotkami lub nie (jak kto lubi, ja to zrobiłam no bo w końcu w gości ;)). Pieczemy w 160st jakieś 25-30 min.





Przepis/ inspiracja stąd: http://www.malacukierenka.pl/muffinki-z-jablkami-2.html


Smacznego!