sobota, 30 marca 2013

Życzenia



Wszystkim wierzącym - Wesołego Alleluja!
Niewierzącym - aby uwierzyli w cokolwiek.
Szczęśliwym - ciągu dalszego!
Nieszczęśliwym - odrobiny uśmiechu!
Cierpiącym - odwagi i siły!
Wątpiącym - nadziei!
Samotnym - towarzystwa!
Walczącym - pokoju!
Szukającym - drogi do celu!
Głodnym - kromki chleba każdego dnia!
Łasuchom - większej uważności na głodujących!
Wszystkim bez wątpienia - pewności, że każdy dzień jest dobry, by zacząć od nowa!

piątek, 29 marca 2013

Szybki placek bananowy na śniadanie.

Dziś post na szybko i zdalnie. Jestem już w drodze w rejony gdzie odbiór internetowy woła o pomstę do nieba i tak do poniedziałku. W tym roku czekają mnie wegańskie święta wśród głównie wegetariańskiej rodziny (mój telefon właśnie chciał mnie przekonać, że wcale nie chcę wpisać 'wegańskie' tylko 'pogańskie', coś jest na rzeczy :)).

Więcej około wielkanocnych wytworów po poniedziałku a dziś propozycja śniadaniowa i nie tylko, która daje mi lekki odpoczynek od mojej codzienniej owsianki.

Skład:

dojrzały banan
3 łyżki płatków owsianych górskich
2,4 łyżki razowej maki
łyżeczka kakao lub karobu (u mnie karob)
orzechy, rodzynki, wybrane bakalie

Banana rozgniatamy widelcem na papkę, dodajemy pozostałe składniki, formujemy placek i smażymy na rozgrzanej patelni z małą ilością tłuszczu. I voilá! Blyskawiczne, zdrowe i sycące śniadanie gotowe :)

czwartek, 28 marca 2013

Fasolowy majonez - podejście pierwsze

To będą moje pierwsze wegańskie święta, czyli będę musiała trochę więcej się nagotować ;) Za jajkami nigdy jakoś wybitnie nie przepadałam, więc pojawiały się tylko symbolicznie ale majonezu nie mogło zabraknąć, w sałatkach, z pasztetami, na chlebie etc. Jako że jutro już jadę postanowiłam wypróbować wybitnie szybki i prosty sposób na majonez z białej fasoli jaki znalazłam na blogu Vegan and Vain.

Majonez wyszedł świetny, może nie idealnie biały ale za to pyszny. Może uda mi się przekonać do niego moją babcie, która nie przepada za zwykłym :) Trzymajcie kciuki!!




MAJONEZ FASOLOWY

Skład:

puszka białej fasoli
1,5-2 łyżeczki musztardy łagodnej 
(w przepisie są dwie, ale jak dla mnie może być ciut mniej) 
1/3 szklanki oleju o neutralnym smaku
2 łyżki soku z cytryny
przyprawy (sól, pieprz, czosnek granulowany, do smaku)


Fasolę w zalewie lekko podgrzewamy, odsączamy (zachowując trochę wody gdyby majonez okazał się za gęsty). Przekładamy do wysokiego naczynia/ blendera, dodajemy sok z cytryny, musztardę, przyprawy i całość miksujemy. Kiedy nasz majonez będzie już miał gładką konsystencję, dolewamy powoli oleju i miksujemy dalej. Ostudzoną masę przelewamy do słoika, albo od razu dodajemy do naszej sałatki warzywnej. U mnie dziś wypróbowany na gotowanych warzywach i tortilli (tej już nie zdążyłam zrobić zdjęcia :)).




Smacznego!







środa, 27 marca 2013

Wielokolorowe kopytka

Nie wiem dlaczego ale mam jakąś wewnętrzną potrzebę przerabiania klasycznych przepisów na klasykę z twistem. Rzadko piekłam klasyczne ciasta, szarlotka prawie w ogóle nie zawitała na mój stół, sernik (z wiadomych względów ten pan już się nie pojawi, ewentualnie w wersji tofurnik ;)) robiłam z dodatkiem dyni i przypraw korzennych, karpatkę zrobiłam dwa razy tylko i wyłącznie gdyż jest to z jedno niewielu lubianych przez mego TŻa ciast. 
Z racji mego weganizmu raczej 95% klasycznych dań będzie miało bezmleczno-bezjajeczny twist. 
Tak jak pisałam 2 posty temu, moją największą bolączką wewnętrzną przy diecie 100% jarskiej jest reakcja otoczenia, jak akurat mój rodziciel wiedząc,że decyzję podjęłam świadomie i z dużym przemyśleniem rozumie i nawet pochwala, tak mój luby ma z tym problem. Jako że jest (no cóż) mięsożercą z typowej polskiej mięsnej rodziny zareagował zaskakująco mocno na tę sytuację: boi się, że już nie będziemy mogli nigdzie zjeść razem w restauracji, ba, nawet ma obawy co no naszych wspólnych posiłków w domu.
Po paru spięciach stwierdziłam, iż przez najbliższy czas pokażę mu, że da się bez mleka i jajek przygotować naleśniki, pierogi, ciasta i tym podobne dania kuchni polskiej.

Zaczęłam od dania, które oboje lubimy i zdarzało nam się kupować gotowce czyli od kopytek. Ale nie byłabym sobą gdybym nie wprowadziła małej wariacji :)


DWUKOLOROWE KOPYTKA SZPINAKOWO-BURACZANE

Skład:

1kg ziemniaków ugotowanych
2 buraki ugotowane
garść świeżego szpinaku
1/2 lub więcej kilo mąki
4 łyżki mąki ziemniaczanej
sól
ew. spirulina


Ugotowane zimne ziemniaki dzielimy na dwie części, do jednej dodajemy wcześniej ugotowane buraki, do drugiej szpinak i ewentualnie szczyptę spiruliny (dla podbicia koloru zielonego). Miksujemy blenderem ziemniaki z burakiem i ziemniaki ze szpinakiem.
Do każdej z mas dodajemy sól do smaku, po 2 łyżki mąki ziemniaczanej, po 250gr mąki.
Zagnieść ciasto, dodając mąki dla uzyskania odpowiedniej konsystencji (dodałam więcej mąki do szpinakowej wersji dlatego są bardziej zbite, kiedy burakowe są ciut delikatniejsze).
Od mas odrywać po kawałku, na blacie/ stolnicy rolować, ukośnie kroić na małe kawałki.
Kopytka wrzucać do osolonego wrzątku i wyjmować jak wypłyną.
Wychodzi z tego mniej więcej 4-5 porcji (zależy też oczywiście od naszych możliwości ;)), więc połowę ugotowanych kopytek zamroziłam.

Pierwsze dwa zdjęcia to kopytka przed gotowaniem, kolejne dwa tuż po gotowaniu i dlatego takie parujące :)









Smacznego!

wtorek, 26 marca 2013

Zielono mi! Wyciskamy soki!



Jedną z pierwszych rzeczy jakiej zapragnęłam po obejrzeniu filmów z poprzedniego posta (link) oraz po lekturze Crazy Sexy Diet Kriss Carr (której dokument „Crazy Sexy Cancer” również polecam) to porządna wolnoobrotowa wyciskarka do soków. Miałam już starą dobrą sokowirówkę, część całego robota kuchennego, niestety: a) zacinała się okrutnie b) była mniej efektywna c) nie dawała rady z warzywami liściastymi. Ale mój luby się postarał i jako mocno przedwczesny prezent urodzinowy dostałam w końcu wymarzoną wolnoobrotową wyciskarkę do soków! :)


WYCISKARKI

Co takiego lepszego jest w wyciskarce zapytacie? Pozwólcie, że się wspomogę cytatem:


„Sokowirówka tnie tkankę produktu, ściera, a siła odśrodkowa odwirowuje sok ze startej pulpy. W ten sposób wydostaje się jedynie sok z miejsc przecięcia.We wnętrzu startych cząsteczek znajduje się jeszcze dużo soku, którego nie można odwirować. To dlatego pulpa wylatująca z sokowirówki jest bardzo wilgotna. Przecięcie tkanki łącznej przez stal nierdzewną – nóż, tarka, tarcza sokowirówki blendera itp. powoduje unieczynnienie żelaza i innych wartości, których organizm nie przyswaja, a zatem sok ten nie ma właściwości leczniczych.


Podczas gdy wyciskarka nie rozcina produktu, a tłoczy z przestrzeni międzykomórkowych tkanki łącznej esencje natury zachowujące informacje natury(źródło)

Wyciskarki jedno lub dwuślimakowe do najtańszych nie należą najpopularniejsze modele zaczynają się bodajże od 1500-2000zł (!!), ale na allegro czasem pojawia się mój model, swego czasu dostępny w Biedronce za około 200zł, różnica jak widzicie jest.

A oto moje cudo w trakcie ciężkiej pracy:






SOKI

Moim głównym celem było wyciskanie zielonych soków. Dlaczego akurat zielone? Gdyż warzywa o tym kolorze są istną skarbnicą zdrowia a to wszystko dzięki chlorofilowi, czyli magicznej substancji, która przekształca światło słoneczne w energię. Oprócz tego jego podstawowa cząsteczka jest prawie identyczna z cząsteczką hemoglobiny.

Soki są bardzo łatwe do strawienia, wyobraźcie sobie zjeść na raz paczkę szpinaku, 3 jabłka, 3 marchewki itp., a tak robimy z tego sok, wypijamy jedną szklankę a same najlepsze składniki trafiają prosto tam gdzie trzeba (nie traci się energii na trawienie, gdyż błonnik jest prawie w całości usuwany podczas wyciskania).

Zielone warzywa są pełne żelaza, magnezu, wapna, enzymów, witamin. Mają właściwości antyoksydacyjne, antyrakowe, oczyszczają organizm z toksyn.

Zielone warzywa jakich można użyć to: szpinak, jarmuż (nie mogę się doczekać aż się w końcu skończy zima i dostanę jarmuż na targu!), pietruszka, sałata rzymska, sałata masłowa, ogórek etc.

Tutaj przykład soku, który z małymi modyfikacjami staram się co jeden-dwa dni pić:



W środku: garść szpinaku, ogórek obrany (jeśli nie organiczny), dwa-trzy jabłka (obrane jeśli nie organiczne), kawałeczek świeżego imbiru. Czasem dodaje marchewki, ananasa, pietruszkę i tym podobne. Dowolność jest duża, byle głównym składnikiem był kolor zielony :)
Oprócz tego wytłoczyny (suche jak wiór :)) często wykorzystuję do gotowania albo pieczenia np. wytłoczyny po soku marchewkowym do ciasta albo muffinów.

Polecam w temacie zdrowego odżywiania i soków:





A na sam koniec moja dzisiejsza kolacja: wegańskie sushi z ogórkiem, awokado i pieczoną pietruszką.







niedziela, 24 marca 2013

Zmiany zmiany zmiany

Jak śpiewał David Bowie "ch-ch-changes" :)
Nie było mnie tutaj dość sporo czasu, wiem. Ale blogerka (uhuu, dumnie to brzmi) marnotrawna postara się powrócić. Pozmieniało się od października sporo. Mieszkam od grudnia już na swoim: remonty generalne, zakupy, chaos, planowanie - te słowa najlepiej podkreślają okres listopad-grudzień ;) I jeszcze nie koniec.. Ale najważniejszą zmianą, która zaważy na tym blogu jest podjęta przeze mnie w końcu decyzja o przejściu na weganizm. Z tą myślą już biłam się od dawien dawna, ale impulsem stały się dla mnie filmy dokumentalne, które wywarły na mnie efekt WOW. Pierwszy   z nich to Food Matters:

na YT możecie obejrzeć cały film w częściach



Po tych filmach naprawdę stałam się 'hungry for change" i połykałam kolejne filmy, kolejne książki autorów występujących w tych filmach.
I w końcu powiedziałam sobie STOP, albo idziesz zgodnie z własnym sumieniem albo będziesz mieć wyrzuty sumienia przy każdym kęsie czegoś co powstało z użyciem produktów zwierzęcych czyli innymi słowy co powstało z cierpienia żywych istot. 
Najtrudniejszą rzeczą dla mnie w mojej decyzji jest moja wewnętrzna potrzeba sprawiania innym przyjemności i ekstremalna niechęć w sprawianiu kłopotu czy zmieszania u innych. O ile decyzja przejścia na weganizm była dla mnie łatwa o tyle wizyty u znajomych (w części wegetarian), u rodziny (wege ale miłośnicy jajek,białego sera i mleka), czy u rodziny lubego (mięsożercy dla których kłopotem już był mój wegetarianizm). Niestety na razie mój mięsożerny TŻ nie reaguje dobrze na moją decyzję, mam nadzieję iż to kwestia czasu i przyzwyczajenia. 
Reasumując blog przechodzi razem ze mną transformację i będzie towarzyszył mi w mojej wegańskiej edukacji. Będą pojawiać się przepisy ale nie tylko, chciałabym aby również pojawiały się inne tematy około-wegańskie (zdrowie, książki, filmy, może nawet kosmetyki)

Ufff się rozpisałam, następnym razem obiecuję, że jakiś przepis wrzucę :)