wtorek, 30 kwietnia 2013

Hej ho majówko witaj!

Maj w końcu nadszedł (no już prawie) i tym samym kilka chwil oddechu na łonie natury. Szczególnie się przydadzą po paru wyczerpujących dniach. Najpierw nadwyrężyłam plecy dźwigając ziemię na balkon (no w końcu wiosna trzeba zrobić porządki w kwiatkach), potem pomagaliśmy znajomym z przeprowadzką za miasto. I jakoś tak w międzyczasie nie miałam czasu gotować, a jak już się udało to nie było czym się chwalić bo sama prostota i bez zdjęć :)
A jutro z rana (bardzo rana bo o 5:30 mam pociąg) jedziemy z lubym do Gospodarstwa Agroturystycznego Wege mojego padre: KLIK 







Można też zerknąć na bloga TUTAJ. 
Będzie ciekawie :)

Wam też życzę dobrej pogody (podstawa), chwili oddechu i odpoczynku!


Nipaqui


czwartek, 25 kwietnia 2013

Wariacja na temat chili sin carne + lody czystoowocowe

Meksykańskie klimaty to coś co tygrysy lubią, oj lubią bardzo. Smaki Meksyku bardzo mi odpowiadają, więc tym bardziej się zdziwiłam jak dawno nie robiłam nic takowego.
Na pierwszy ogień poszła wariacja na temat chili sin carne (innymi słowy chili bez mięsa, 'con' po hiszpańsku znaczy 'z' a 'sin' 'bez', więc nie ma czegoś takiego jak wegetariańskie chili con carne ;)), wariacja bo składniki nie wydają się mocno meksykańskie, ale wszystko razem w połączeniu z aromatycznymi przyprawami daje bardzo fajny efekt. 



CHILI SIN CARNE wariacja 

Skład:

cukinia średnia
3 ziemniaki
szklanka granulatu sojowego
3 ząbki czosnku
puszka pomidorów lub szklanka pokrojonych świeżych
szklanka passaty pomidorowej
olej
pół łyżeczki cynamonu (składnik kluczowy!)
pół łyżeczki ostrej papryki
łyżka gotowej przyprawy do chili con carne (bodajże kotanyi)
sól
pieprz



Cukinię i ziemniaki kroimy w kostkę, podsmażamy razem z czosnkiem pokrojonym w plasterki. Dodajemy granulat, pomidory, passatę, cynamon i przyprawę do chili. Na małym ogniu dusimy ok 40 min, często mieszając (uwaga-lubi się przypalać). Na koniec dodajemy pozostałe przyprawy do smaku. Podajemy z ryżem (najlepiej i najzdrowiej z brązowym).

Dodać można cebulę (akurat nie miałam), kukurydzę i fasolę czerwoną co by było bardziej 'a la mexicana' :)



A na deser zafundowałam sobie lodowy mus z zamrożonych 2 bananów i pół mango, wszysto zblendowane na gładką masę.

       
  


Smacznego!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Zupa pomidorowa mocno warzywna z 'twistem' :)

Lubię zupy, no po prostu lubię. Są wybitnie proste do przygotowania, mogą być dodatkiem do obiadu albo daniem samym w sobie, i takie właśnie preferuję. Często zupa wygląda u mnie tak, że to co mam wrzucam do gara, na końcu przyprawiam i voilà zupa bardzo spontaniczna :)
Tym razem jednak miałam ochotę na pomidorowy krem, ale spontaniczność wyszła przy jednym dodatku, owym tytułowym 'twistem', który okazał się o dziwo bardzo dobry ;)



ZUPA POMIDOROWA MOCNO WARZYWNA Z 'TWISTEM'

Skład:

pęczek włoszczyzny
250ml passaty pomidorowej (jak będą dobre pomidory można zastąpić nimi)
cebula (o ile nie ma we włoszczyźnie)
2 ząbki czosnku 
4 listki laurowe
5 ziarenek ziela angielskiego
woda 
olej
sól
pieprz
szczypta ostrej papryki
szczypta kurkumy dla koloru
łyżeczka... musztardy bardzo łagodnej (tytułowy twist :))


Włoszczyznę obieramy, czyścimy, kroimy drobno (oprócz pora, którego kroję na dwie części). Najpierw przysmażamy cebulę na oleju, dodajemy czosnek i po chwili resztę warzyw, listki laurowe, ziele i przez chwilę smażymy (warzywa wtedy oddadzą więcej aromatu, ale dla zdrowia etap smażenia można pominąć), zalewamy wodą aby wystawała na 1,5-2 cm ponad warzywa. Gotujemy do miękkości. Kiedy warzywa będą gotowe, należy wyjąć pora, liście laurowe i ziele, wszystko blendujemy na gładki krem, z powrotem wlewamy do garnka, dodajemy passatę, podgrzewamy i dodajemy przyprawy. Dodatek musztardy (pisałam ostatnio o mojej lekkiej musztardowej obsesji) bardzo fajnie podbił smak zupy pomidorowej, tylko należy uważać aby była to na prawdę łagodna musztarda, u mnie kremska. Jeśli nie macie takowej można dać ćwierć łyżeczki ostrej i ewentualnie dodawać powoli.




Podawać można sauté jak na powyższych zdjęciach, albo z dodatkiem np. razowego makaronu jak na dole. Wybaczcie zdjęcie z łyżką, ale zrobione w locie bo żem z głodu umierała już ;)






Smacznego!



sobota, 20 kwietnia 2013

Ktoś chce coś wygrać?

..to zapraszam do  EKOcentryczki na rozdanie z naturalnymi kosmetykami :)
o TUTAJ.

A jutro pojawi się jedzeniowa notka, obiecuję. Od wczoraj z narzeczonym pochłonęły nas wiosenne porządki i gotowanie było na szybko i bez zdjęć, ale ale mam coś w zanadrzu :)

Do jutra!


Nipaqui

środa, 17 kwietnia 2013

Kotlety tym razem marchewkowe

Mój ostatni wyrób kotletowy (link) przypomniał mi jak ja lubię robić i jeść (to zdecydowanie bardziej) kotlety wegańskie. Robić je można ze wszystkiego, kotlet szybko przeistacza się w burgera kiedy włożymy go w ciepłą bułę i podamy z warzywami i sosem. Z resztą kotlety często robię 'hurtowo' i na dwa dni albo więcej (w wersji baaaaaaaardzo optymistycznej) starczą i tym samym często raz są kotletami, raz burgerami a nawet występują w roli 'pasty do chleba' po lekkim rozgnieceniu. Full recycling mode, przy tych kotletach recycling jest pełną parą bo wykorzystałam do nich wióry marchewkowe po soku z wyciskarki.




KOTLETY MARCHEWKOWE:

Skład:

3 szklanki startych marchewek na drobnych oczkach
pół szklanki mąki razowej
pół szklanki bułki tatrej
pół szklanki słonecznika
łyżeczka kuminu
szczypta (albo więcej :)) ostrej papryki
szczypta kurkumy dla koloru i jej właściwości antyrakowych
sól
pieprz
olej do smażenia


Wszystkie składniki mieszamy dokładnie, doprawiamy. Uwaga, mąki i bułki można w miarę potrzeby dodawać, moje wióry były dość suche więc ta ilość starczyła aby kotlety się lepiły. 
Masę formować w małe kotlety (bardzo dobrze się lepi) i smażyć na rozgrzanym oleju o tak:





    A na talerzu wieczorową porą (i też jakość zdjęcia jakbym zrobiła zdjęcie kotletem ;]) a towarzystwie kapusty kiszonej i mojej niedawnej obsesji, musztardy kremskiej firmy Develey. Serio, jak kiedyś każda musztarda była dla mnie za ostra tak tę jem (dosłownie) łyżkami :)



Smacznego!





wtorek, 16 kwietnia 2013

Nowoczesne Zasady Odżywiania - książka, którą trzeba przeczytać! + Owocowy zielony sok



Po obejrzeniu jednego z filmów dokumentalnych o zdrowiu, zdrowym odżywianiu i przemyśle żywieniowym, który zrobiły na mnie duże wrażenie a dokładniej „Forks over knives":
 


zapragnęłam przeczytać książkę Dr T. Collina Campbella „The China Study”( polski przekład zatytułowano: „Nowoczesne zasady odżywiania”), książkę która opisuje i interpretuje wyniki  bodajże największego jak nie jednego z największych badań dotyczących odżywiania i jego wpływu na choroby człowieka. 




Badanie trwało ponad 20 lat a wszystko zaczęło się od tego, iż w latach 70tych XX w. premierowi Chin zdiagnozowano raka, na którego z resztą po pewnym czasie zmarł. Jednakże postanowił wykorzystać sytuację i ogłosił narodową akcję badań nad rakiem. Zebrano jedne z najbardziej kompletnych informacji dotyczących występowania poszczególnych rodzajów raka w różnych regionach Chin. Badaniem tym zainteresował się w latach 80tych dr Campbell, który rozpoczął współpracę aby wyjaśnić znaczące różnice między rejonami gdzie rak występował na poziomie ‘zachodnim’ a rejonami gdzie zapadalność na raka była wyjątkowo mała. Zespół badawczy wybrał się w owe regiony aby zebrać bardziej szczegółowe informacje na temat diety, historii rodzinnej i innych informacji potrzebnych do wyjaśnienia tych różnic.
Książka nie koncentruje się jednak na tym jednym badaniu, dr Campbell przywołuje kilkadziesiąt (!!!) innych badań naukowych, wyjaśnia metodologię naukową i podaje niezliczoną ilość przykładów.
Wniosek z całej książki jest jeden (w dużym uproszczeniu):

najzdrowszą dietą dla człowieka jest dieta bazująca na NIEPRZETWORZONYCH PRODUKTACH ROŚLINNYCH

Książkę czyta się bardzo dobrze mimo tego, że jest pełna opisów badać naukowych, być może dlatego, że dr Campbell zaprosił do jej współtworzenia swojego syna, który, jak pisze we wstępie „ma lekkie” pióro. Gdybym miała dużo zbędnej gotówki kupiłabym po egzemplarzu dla mojej rodziny i znajomych, głównie dlatego, iż autorzy nie każą sobie wierzyć na słowo, nie przekonują do swoich racji tylko za pomocą badań naukowych udowadniają i pokazują jak wielki wpływ na nasze zdrowie ma odżywianie. Oprócz tego już wiem, że dzięki „Nowoczesnym zasadom odżywiania” mam szereg argumentów na kolejną zasadzkę typu: „a dlaczego nie jesz mięsa, dlaczego nie pijesz mleka przecież to zdrowe, były badania” itp. itd.

 

 Polecam wam gorąco tę książkę. Można ją kupić w Empiku, mniejszych księgarniach. Ja akurat najtaniej znalazłam nową kopię na allegro.

A jako bonus mocno owocowy zielony sok:



Powstał z:

1/2 kg szpinaku polskiego
dużego obranego ogórka
połowy melona
dużej garści winogron
1 mango
kawałka imbiru 


Nipaqui

niedziela, 14 kwietnia 2013

Tydzień weganizmu

W sobotę zaczął się Tydzień Weganizmu. Przegapiłam niestety parę fajnych wydarzeń w Warszawie przez całoweekendowe skręcanie mebli z Ikei ;] Ale trwa do 20 kwietnie więc może uda mi się na coś pójść choć godziny są dla mnie średnie :/ Ale może Wam się przyda,polecam!!!

http://www.wegetydzien.pl/




środa, 10 kwietnia 2013

Kotlety z ciecierzycy, pieczarek i kapusty kiszonej

Dawno nie robiłam kotletów, oj dawno. Wykorzystałam dziś chwilkę między zajęciami, zakupiłam pieczarki bo akurat miałam ochotę i zabrałam się do roboty. Przepis powstawał w trakcie i muszę powiedzieć, że się nie raz jeszcze pojawi na moim stole :)




KOTLETY Z CIECIERZYCY, PIECZAREK I KAPUSTY KISZONEJ

Skład:

250g pieczarek
szklanka ugotowanej ciecierzycy bądź jedna puszka (u mnie pucha)
szklanka kapusty kiszonej
4-5 łyżek mąki razowej
3-4 łyżki bułki tartej
sól 
pieprz
olej


Najpierw drobno kroimy i dość mocno przysmażamy pieczarki. W międzyczasie ciecierzycę i kapustę kiszoną traktujemy blenderem, ale tak by nie powstała gładka masa, chodzi bardziej o rozdrobnienie niż zmiksowanie. Gotowe pieczarki dodajemy do masy ciecierzycowo-kapuścianej mieszamy z mąką i bułką, doprawiamy solą i pieprzem. Formujemy małe kotlety (masa jest dość wilgotna przez kapustę, ale w miarę potrzeby można dosypać ciut mąki lub bułki) i smażymy na rozgrzanej patelni. Kotlety niestety chłoną dosyć tłuszcz, więc następnym razem spróbuję upiec je w piekarniku, dam znać co i jak :)

A tu podane z kaszą gryczaną,sosem pomidorowym z ostrymi przyprawami prosto z Etiopii (mówiłam już jak ja kocham przyprawy? :)) i sałatką z sałaty lodowej, roszponki i słonecznika:





A tutaj takie gołe i smutne ale lepiej widać ;)




A na koniec bonus, jem (ten sam) obiad z TŻtem, wskaż 5 różnic ;))









wtorek, 9 kwietnia 2013

Bardzo zielony sok



Dziś kolejny przepis na zielony sok, tym razem bardzo zielony :)) Prawie z samej zieleniny.






Na 2-3 porcje soku wykorzystałam:

Pół kilo marchewki (obrana jeśli nie organiczna)
Paczka szpinaku baby (choć już się pojawia powoli na targach polski)
Długaśnego zielonego ogórka (obrałam bo nie organiczny)
2 pęczki natki pietruszki
Pół niewoskowanej, organicznej cytryny (polecam lidlowe)

Szpinak:
  • ma właściwości antynowotworowe (jak reszta zielonych warzyw)
  • pełen przeciwutleniaczy: beta-karotenu, luteiny i witaminy C
  • jest źródłem magnezu, kwasu foliowego, żelaza, jodu, wapnia, fosforu, potasu i siarki 
  • poprawia wzrok
  • zmniejsza bóle artretyczne 
  • wspomaga naczynia krwionośne
  • idealny dla anemików


Marchewka:

  • źródło witamin B, C, D, E, beta-karotenu
  • dba o oczy
  • dobra na problemy skórne
  • poprawia witalność i wigor
  • idealna dla diabetyków ponieważ zawiera składnik podobny do insuliny
  • doskonała dla kobiet w ciąży i kobiet karmiących


Pietruszka:
  • świetne źródło witaminy C, chlorofilu i żelaza, których zawiera sporo
  • oczyszcza wątrobę, nerki i krwiobieg
  • pomaga przy zapaleniu stawów i układu moczowego
  • pomaga zachować zdrowe naczynia krwionośne i oczy dzięki np. witaminie A

Ogórek:
  • witaminy B, C i beta-karoten,
  • wysoka zawartość krzemu, co jest korzystne dla naszej skóry, włosów i paznokci
  • zapobiega wypadaniu włosów
  • poprawia trawienie białka
  • obniża ciśnienie krwi
  • zmniejsza kwasowość


Sok ma trochę cierpki smak przez dodanie 2 natek, można dać tylko jedną albo dodać 2-3 zielone jabłka dla smaku.

Na zdrowie!


_____________________________
Żródła:
1. "Świeże soki z warzyw i owoców mogą uratować Twoje życie", Dr Sandra Cabot
2. Rawforbeauty.com 





niedziela, 7 kwietnia 2013

Wegańska impreza

Da się zrobić udaną imprezę wegańską, która usatysfakcjonuje niewegan? TAK! :)

Z tygodniowym opóźnieniem w ten weekend świętowałam ze znajomymi (w sumie 20stka się zebrała :)) moje urodzinki.  Była to pierwsza impreza, którą wyprawiałam po przejściu na weganizm, więc też była też niezłym sprawdzianem dla gości. Oczywiście na stole znalazły się chipsy, paluszki, typowe jedzenie imprezowe w wersji vegan. Zrobiłam też parę rzeczy, które są szybkie, proste i mniemam, że smaczne bo wszystko zniknęło do końca imprezy :)

Oto stół imprezowy:



Typowo: chleb, paluszki,korniszony, chipsy, warzywa do dipów. W roli dipów wystąpił majonez fasolowy (link) z ziołami (chili, czerwona czubryca, kurkuma dla koloru) oraz domowej roboty chutney z mango, zielonych pomidorów i jabłek autorstwa mojej przyjaciółki.
Oprócz tego przygotowałam sałatkę ryżową z warzywami:



Skład prosty: 1,5 szklanki ryżu, 2 puszki czerwonej fasoli, puszka kukurydzy i groszku, mały słoik korniszonów. Na sos poszedł znów majonez fasolowy, ketchup, chili, przyprawa meksykańska do taco (gotowiec, a co ;)), szczypta cynamonu.

A moim odkryciem są te zawijasy z ciastka francuskiego:




Na jeden płat wylałam masę ze zmiksowanego szpinaku z tofu i czosnkiem, drugą wersję zrobiłam prostszą (i też łatwiej się robiło) polałam po prostu oliwą, posypałam ostrą papryką, bazylią, oregano, morską solą i pieprzem. O tak:





Wystarczy zawinąć krótsze brzegi a potem wzdłuż dłuższego krańca zwinąć ciasto w roladę. Potem kroimy na mniej więcej 1,5 cm plastry, które odwracamy i układamy na papierze do pieczenia. Piekłam w 180 stopniach mniej więcej 20 minut (trzeba pilnować aż zbrązowieją).

Na sam koniec oczywiście tort, a tak naprawdę ciasto marchewkowe z tego przepisu (klik) ozdobione polewą z gorzkiej czekolady i płatkami migdałowymi:





Wnętrza ciasta niestety nie zdążyłam cyknąć ;)

Szczerze, trochę się bałam jak zareagują goście na wiadomość, że wszystko jest wegańskie ale o dziwo jeszcze chętniej próbowali, szczególnie sałatka przypadła do gustu.

Prezenty też dostałam genialne, m.in. kiełkownicę (oj będziemy kiełkować, będziemy!) i 'zestaw młodego weganina" kosz wegańskich produktów - to mi chyba sprawiło największą frajdę :D

Życzę wam udanych wegańskich imprez!!!